Król Jan II Kazimierz Waza * 22.III.1609 r. – † 16.XII. 1672 r. – Wiadomość o niespodziewanej śmierci Władysława IV i o klęsce korsuńskiej pokryły ciężką żałobą całą Rzeczpospolitą. Wobec nagłych wypadków i choroby prymasa, ujął ster rządów w ręce swoje Ossoliński i zajął się obroną kraju, jako też przygotowaniem konwokacji. Z jego inicjatywy zebrano liczne wojsko i oddano je pod komendę trzech nieudolnych wodzów: Dominika księcia Zasławskiego, Ostroroga i Aleksandra Koniecpolskiego. Skutkiem tego nieopatrznego postępowania była haniebna klęska pod Piławcami, po której zagony kozacko-tatarskie sięgnęły po Lwów i dotarły aż do Zamościa. Pojawienie się groźnego nieprzyjaciela w sercu Rzeczypospolitej przyspieszyło elekcję. Dzięki zabiegom Ossolińskiego, poparciu elektora brandenburskiego, Szwecji i Francji wreszcie uzyskał koronę Jan Kazimierz, syn Zygmunta III i arcyksiężniczki Konstancji. Nowy król nie był w niczym podobny do zmarłego brata. Nie posiadając gruntownego wykształcenia w żadnym kierunku, gnuśny i ociężały z natury, odznaczał się nadto wielką lekkomyślnością i niestałością charakteru. Zawsze zadłużony, z niczego niezadowolony, bez jasno wytkniętego celu życia, zmarnował swoją młodość na rozrywkach i próżnowaniu, służył w wojsku cesarskim przeciw Francuzom i Szwedom, przesiedział dwa lata w więzieniu francuskim, wstąpił następnie do Zakonu Jezuitów, po dwóch latach jednak porzucił klasztor, uzyskał kapelusz kardynalski, a na wiadomość o śmierci brata, pospieszył do Polski, gdzie go królem obrano, pomijając rządnego lecz surowego królewicza Karola.
Natychmiast po elekcji ożenił się Jan Kazimierz z owdowiałą bratową Marią Ludwiką a, poddawszy się zupełnie wpływom Ossolińskiego, przystąpił do układów z Kozakami. Chmielnicki, łudząc króla i senatorów pozorną pokorą, wycofał się zręcznie z pod Zamościa, a kiedy układy, prowadzone głównie przez Adama Kisiela, żadnego nie odniosły skutku, przywołał na powrót Tatarów i z ogromnym wojskiem obiegł Jeremiego Wiśniowieckiego w Zbarażu. Ossoliński, który marzył zawsze jeszcze o ugodzie z Kozakami i o podjęciu planów Władysława IV, przeszkodził zwołaniu pospolitego ruszenia, i z szczupłymi siłami poprowadził króla na odsiecz zbaraskiej fortecy. Nieliczna armia polska została pod Zbarażem otoczona przez Kozaków i Tatarów i tylko zręczności dyplomatycznej Ossolińskiego udało się pozyskać Hana Islamgiraja i zawrzeć za jego pośrednictwem i pod jego gwarancją niekorzystną ugodę zborowską. Sejm potwierdził wprawdzie pakta Zborowskie, ale metropolity Kijowskiego i władyków schizmatyckich nie dopuścił do senatu. Tymczasem umarł Ossoliński, stronnictwo wojenne wzięło górę u dworu, sejm uchwalił nadzwyczajne na prowadzenie dalszej wojny środki. Jakoż w r. 1651 ruszył król z stutysięcznym wojskiem na Ruś i w trzydniowej bitwie pod Beresteczkiem pobił na głowę ogromną potęgę kozacko-tatarską. Owoce zwycięstwa tego zmarnował rokosz, jaki wybuchł w obozie polskim z naprawy Andrzeja Leszczyńskiego i Hieronima Radziejowskiego, pospolite ruszenie rozeszło się do domów i tym samym znikła nadzieja stanowczego pokonania Kozaków. Ugoda białocerkiewska, którą zawarł Chmielnicki, przyciśnięty przez wojsko koronne, miała na celu tylko zyskanie czasu. Sejm r. 1652, zerwany przez smutnej pamięci posła Sicińskiego, zamieszany nadto burdą Hieronima Radziejowskiego, zostawił Rzeczpospolitą bez obrony. Ośmielony tym, Chmielnicki pobił pod Batohem hetmana Kalinowskiego, syna swego ożenił z hospodarówną włoską, a, połączywszy się z Tatarami, obiegł króla pod Żwańcem. Ugoda żwaniecka jednak, przy której Han, niedowierzając Chmielnickiemu, z powodu związków jego z Moskwą, widocznie sprawę kozacką opuścił, rzuciła Chmielnickiego w ramiona Rosji. Obrabiany od dawna już przez agentów carskich zawarł ostatecznie Chmielnicki w r. 1654 ugodę z Buturlinem i poddał się carowi Aleksemu Michajłowiczowi. Wywiązała się stąd wojna moskiewska, w której wojska carskie zajęły wprawdzie Smoleńsk, ale poniosły także dotkliwą klęskę pod Ochmatowem. W tej chwili zjawił się nowy nieprzyjaciel Karol Gustaw, który w skutek abdykacji Krystyny, koronę szwedzką uzyskał. Młody, przedsiębiorczy a chciwy sławy, przy tym podburzony przez banitę Radziejowskiego, uwierzył on w łatwość podbicia Polski i gdy rozejm sztumdorfski właśnie się ukończył, zerwał wszelkie układy z Janem Kazimierzem i Wielkopolskę najechał.
Zdrada Krzysztofa Opalińskiego pod Ujściem, odstępstwo Janusza i Bogusława Radziwiłła, którzy w Kiejdanach unią Litwy z Szwecją podpisali, otwarły Karolowi Gustawowi drogę w głąb Polski, i gdy z jednej strony car Aleksy zajął Wilno, z drugiej najazd moskiewsko-kozacki sięgnął po Lublin i Zamość, reszta województw poddała się Szwedom lub szukała ratunku w wątpliwej opiece przebiegłego Kurfirsta brandenburskiego. Jan Kazimierz z garstką wiernych sobie senatorów schronił się na Śląsk. Szybkie to i niespodziewane ujarzmienie potężnej Rzeczypospolitej, odstępstwo wojska, zdrada magnatów wprawiły w zdumienie świat cały, ale też zarazem obudziły w narodzie polskim wstyd i oburzenie, które rosło w miarę ucisku Szwedów, okrucieństwa Moskali i pożogi, szerzonej przez tłumy kozackie, aż nareszcie jasnym wybuchło płomieniem. Bohaterska obrona Częstochowy, była hasłem do powstania, któremu konfederacja tyszowiecka, zawiązana 29 grudnia 1655 przy Janie Kazimierzu, miała nadać sankcją i kierunek. Wywiązała się w ten sposób kilkoletnia wojna narodowa i ludowa przeciw najeźdźcom. Partyzanci polscy pod znakomitym dowództwem niezmordowanego Stefana Czarnieckiego i Jerzego Lubomirskiego nauczyli się wnet stawić czoło skutecznie niezwyciężonym dotąd hufcom szwedzkim. Nadaremnie zawierał Karol Gustaw raz po raz przymierza z elektorem brandenburskim i z Rakoczym, nadaremnie wciągał do sojuszu Chmielnickiego i układał wspólnie z nimi podział Rzeczypospolitej, wojsko polskie, wsparte posiłkami tatarskimi uległo wprawdzie wyższej taktyce szwedzkiej w trzydniowej bitwie pod Warszawą, ale zwycięstwo to nie polepszyło w niczym położenia Szwedów. Jan Kazimierz zawarł rozejm z Moskwą i przymierze z Leopoldem I, Rakoczy, pobity przez Czarnieckiego i otoczony pod Międzybożem na Podolu, musiał zawrzeć pokój z Polską pod upokarzającymi dla siebie warunkami, posiłki austriackie, połączone z wojskiem polskim zdobyły Kraków i Toruń, a ostrożny Brandenburczyk przyjął pośrednictwo austriackie i podpisał traktat w Welawie w r. 1657, w którym za uwolnienie od składania hołdu Polsce zobowiązywał się dostarczyć posiłków na wojnę szwedzką. Wszystkie te niepowodzenia jako też wojna z Danią, gdzie odznaczyły się posiłki polskie pod Czarnieckim, usposobiły Szwedów łagodniej.
Za pośrednictwem francuskim rozpoczęły się też układy, a gdy Karol Gustaw wkrótce umarł stanął pokój w Oliwie w r. 1660, w którym Jan Kazimierz zrzekł się korony szwedzkiej a Polska odstąpiła Szwedom Inflanty po Dźwinę. Na Ukrainie po śmierci Bohdana Chmielnickiego w r. 1657 zmieniły się stosunki. Stronnictwo, niezadowolone z poddaństwa moskiewskiego, przechyliło się stanowczo ku Polsce. Za staraniem Wychowskiego i Tetery przyszła do skutku ugoda w Hadziaczu, łącząca naród ruski z Polską na podstawie równości i wolności. Wojna, jaka skutkiem tego z Moskwą na nowo powstała przyczyniła się nie mało do chluby oręża polskiego. Świetne zwycięstwa Czarnieckiego, Lubomirskiego i Sapiehy, zmarnowała jednak konfederacja niepłatnych żołnierzy, zawiązana pod laską Świderskiego, i zatarg dworu z Jerzym Lubomirskim. Po bezowocnej wyprawie pod osobistym dowództwem króla w r. 1664 zawarto nareszcie z carem rozejm w Andruszowie w r. 1667, w którym Rzeczpospolita odstępowała Moskwie Smoleńsk, Czernichów i Siewierz zupełnie, Kijów na lat dwa. Wśród tych ciągłych wojen i kataklizmów, spadających jak grom po gromie na Rzeczpospolitą, dawała się coraz więcej uczuwać potrzeba wewnętrznej reformy.
Upadek ekonomiczny kraju, demoralizacja szlachty, występująca szczególnie jaskrawo w najwyższych warstwach społeczeństwa a obok tego ucisk ludu wiejskiego, będący w znacznej części przyczyną buntów kozackich, wszystko to nawoływało do poprawy nie tylko obyczajów ale i całego organizmu państwowego, dotkniętego zgnilizną anarchii i prywaty. Wyrazem tej potrzeby były uroczyste śluby Jana Kazimierza, złożone przy okazji odnowienia aktu konfederackiego, w Katedrze lwowskiej w dn. 1 kwietnia r. 1655. Ze wszystkich tych zamiarów jednak, o których mówiono i umyślano wiele, utrzymał się tylko jeden projekt elekcji za życia króla. Starała się go przeprowadzić z rzadką energią królowa Maria Ludwika, aby utorować drogę do tronu księciu d’Enghien, który miał się z jej siostrzenicą ożenić. Myśl ta, ratująca Rzeczpospolitą od niebezpieczeństw przyszłego bezkrólewia, obudziła jednak obawy mocarstw ościennych, które nie szczędziły intryg i pieniędzy, aby nie dopuścić do tronu polskiego Francuza, i wywołała wreszcie smutny rokosz Lubomirskiego. Sejm r. 1667 zatwierdził wolność elekcji i odebrał królowej wszelką nadzieję urzeczywistnienia ulubionych planów. Śmierć Maryi Ludwiki, która przy końcu sejmu zakończyła swój burzliwy żywot, złamała Jana Kazimierza do reszty. Zawarłszy tajemny układ z Ludwikiem XIV co do przyszłej elekcji i zapewniwszy sobie przyzwoite dochody do końca życia, złożył ostatni z Wazów koronę w r. 1668 i osiadł we Francji, gdzie zmarł 16 grudnia 1672 roku.
Poczet Królów Polskich Tekstem Stanisława Smółki – domena publiczna