List Jakuba Oktawiana do Opata Jana Karola. Jakub Oktawian w dniu śmierci swojego ojca miał 11 lat, starszy z braci Jan Karol Konopacki w 1613 roku miał lat 22. Na początku 1613 roku Maciej z Konopatu, czując zbliżającą się śmierć przekazał część dóbr swym synom, naturalnie dzieląc owe dobra pomiędzy wszystkich potomków. Najstarszym z potomków Macieja był Jan Karol i to jemu przypadła opieka nad nieletnim rodzeństwem. Z małżeństwa Macieja i Elżbiety Dulskiej zrodziło się dziewięcioro dzieci, sześciu synów i trzy córki. Najstarszy Piotr, zmarł w wieku trzech lat, kolejny to Jan Karol, Gabriel, Andrzej, Maciej, Władysław Maksymilian i Jakub Oktawian. Córki to Katarzyna, Zofia oraz Elżbieta. W poniższym liście Jakub Oktawian, jako już 18 letni kawaler, którego na dworze królewskim utrzymywał, jako pacholę królewskie Król Zygmunt III Waza, stawia ostre zarzuty głównie natury majątkowej wobec brata Jana Karola Opata Tynieckiego. List nie jest końcowo datowany ani tez podpisany, ale z treści wynikają dość jasne dane dotyczące dat. Możemy przypuszczać po dwóch istotnych faktach, święceniach Jana Karola z 1631 roku i sprawowaniu funkcji opata wąchockiego oraz śmierci króla Zygmunta w 1632 roku. Jeśli przyjmiemy, że owe 18 lat o których wspomina Jakub Oktawian to czas od śmierci ojca w 1613 roku, to list musiał powstać po połowie 1632 roku.
Pokazanie Jegomości księdzu opatowi rodzonemu memu, jako mi się w niczym od Jegomości,
wedle woli testamentu nieboszczyka pana ojca naszego dosyć niestało.
Po śmierci nieboszczyka pana ojca naszego teraźniejszy Jegomość ksiądz opat, jako najstarszy brat inszych nas braci swych rodzonych jeszcze niedorosłych będąc opiekunem tak przyrodzonem jak i od nieboszczyka pana ojca w testamencie naznaczonem, trzymał majętności wszystkie, które pozostały po nieboszczyku panu ojcu tymże sposobem i ceną arendy, jako sam, że nieboszczyk oszacował, która wszystka intrata samo w sobie rachując ze wszystkich majętności wszetycznych uczyniła na rok złotych polskich 10 000, a tak to nie szacował, żeby mu się, co za pracą z tego ukryło 2000 nad to. Naprzód tedy tem prowentem 10 000 złotych szacować Jegomość ksiądz opat teraźniejszy tak miał, pięć nas braci by to każdemu z nas po półtora tysiąca złotych na rok dochodu naznaczono, a czego na ten czas, któremu z nas młodszych na potrzeby mieli, co chować, a Jegomość miał dostatek.
Krótko tedy to pokazując jam tego nie wziął, bo ojciec umarł 1613 pierwszego listopada, mnie posłano 1614 do Lublina na naukę. Tam byłem dwie lecie, co płacono ode mnie na rok to pewna, że tylko po osiemset złotych przez dwie lecie, tedy uczyni 1600 złotych polskich, niechaj z szatami i wszelaką co przy mnie byli dwa tysiące złotych polskich. Wróciłem się na koniec roku 1615 mieszkałem przy plebanie w Chełmnie dosyć skromnie. Przyjechał Jegomość na koniec roku 1616 do Konopatu wziął mnie z Chełmna z sobą, mieszali my w Konopacie od stycznia do listopada w roku 1617, tam niewielka na mnie nadzieja była. Ruszyli my się z Konopatu tegoż roku i miesiąca do Warszawy gdzie mię Jegomość królowi ś. pamięci Zygmuntowi oddał pacholętą włoską, gdziem ojca Jegomości nic nie kosztował, bo stół i suknie dawano od króla. Owszem, że mi ojciec Jegomość czasem którem dziesiątkiem złotych podetknął, czego mi do ochędostwa niedostawało, a służyłem lat cztery przez te tędy osiem lat od śmierci ojca naszego aż do wysłania pacholąt rachując po półtora tysiąca złotych rachując na rok nie strawiłem, gdyż czasy żadnej do tego nie było, najwięcej to było w Lublinie. Srebra, złota, pieniędzy gotowych i inszych klejnotów tegom ledwie zajrzał nie tylko bym miał, co z nich wziąć, jako należałoby. Bydła, stada koni, koni jasnych […] i tych nie zasiągłem, zgoła sprzętu domowego porządnego, jaki był niczem nie wziął.
W roku zaś 1619, po nim jestem jak apostołowie Szymon i Juda, jako zapis opiewa z wielkim naruszeniem sobie łaski króla nieboszczyka ś. pamięci Zygmunta powróciłem na zastawę majętności Konopackiej, która mnie, jako najmłodszemu należała. Miał Jegomość na trzy króle po roku drugiem wykupić, nie wykupił w końcu ja nie mogąc się doczekać pieniędzy, które rosły na czerwonych złotych wykupiłem do Pana Bąkowskiego wsie te, które były jemu w summie półszusta tysięcy czerwonych złotych obligowane i oddałem jemu summę złotych polskich, jako na ten czas z tych czerwonych złotych 24 tysiące złotych, a te pieniądze były moje własne także Dźwierzna, których części nieboszczyk ksiądz kanonik prawem na pannie ksieni toruńskiej wygrał i one mnie z łaski swy darował. Przykładała się i summa wzięta summie do tego i posażne pieniądze także 24 tysiące złotych Panu Bąkowskiemu wynieść musiało. Krótko pisząc, mogąc na co inszego te substancję wasze, tę majętność kupować musiałem. Niechajże tedy Jegomość zdradzi, co za przywileje czerpie w tej mierze, jakie okazje upłynęły, które bych mógł mieć za te pieniądze i znacznie się poratował? Opuszczam tędy wszystkie już pretensje swoje o tę jedną proszę, aby Jegomość jako obiecował oddać i obligował się nie odwłóczyć mnie dali, gdyż 18 lat czekam teraz mając czas, mając okazję dobrą i sposób zapatrzenia sam siebie od króla Jegomości. Na co się zawsze referował oczywistą satysfakcją, jako najszczerszą a na zawsze uprzejmym i życzliwym bratem pókim żyw Jegomości zostanę. Gdzie inaczej będzie, że Jegomość tylko mnie farbowanemi słowy zbywać jakiemi przez te 18 lat doznał, będzie, […] czego sobie nie życzę to nieprzejednanego rozwiązania.