Konstatacja awantury i zabójstwa w Rynkówce 1707 roku
Zeznanie świadka przed wydaniem wyroku sądu cywilnego dnia 4 czerwca 1707 roku.
♣
Personalnie stanąwszy przed sławetnym sądem niniejszym Gniewskim jegomość pan Konstantyn Marżenko, porucznik spod chorągwi brata swego Atanazego Marżenko, rotmistrza jaśnie oświeconego księcia, mości pana Lubomirskiego, podkomorzego wielkiego koronnego wzniósł prośbę, aby się inkwizycja stała, między niejakim malefikantem imieniem Matyasz Gerosz, poddanym jaśnie wielmożnego jegomości pana Stanisława Konopackiego, kasztelana Chełmińskiego ze wsi Rynkówki, który był przy zabiciu dwu szlachty, jako jegomości pana Grzegorza Korabka i Aleksandra Leskowskiego i sam też jednego dobił. Na tę prośbę wzwyż pomienionego jegomości pana porucznika sławnego, sąd niniejszy Gniewski wziął przed się tego złoczyńcę i onego jak należy egzaminował, który też całą sprawę jak to się poczęła i skończeła dobrowolnie wyznał w naśladujący sposób.
Upominał się jegomość Pan Marżonek rotmistrz, prowiantu dla swojej chorągwi ze wsi Rynkówki, który mu też tamtejszy podstarości imć pan Maciej Wróblewski, według możności wydać obiecał, bywszy w przód u niego i umówi wszy się z nim, wiedząc już, że żołnierze przyjechać mieli po ów prowiant, miał się słyszeć dać do ludzi swoich, iż kiedy przyjadą tędy ich mieli bić, co Mielcarz tamtejszy usłyszeć miał, a od niego zaś ten złoczyńca usłyszał. Wyjechawszy tędy rotmistrz Matyasz Gerosz z parą koni ze wsi, chcąc z nimi pod las na paszę, potkali go prawie ci dwaj nieboszczycy, chcąc jemu gwałtem konie odebrać, a on nie chcąc koni swoich dać, front żeby mu ich nie brali i gwałtu nie czynili, dawał im złoty, lecz oni 2 talarów od niego żądali, których nie mogąc dać i koni też nie chcąc puścić, bili go kańczugami, a jeden z nich wyciągnąwszy szablę ciął go przez głowę. Ale go przeciąć przecież nie ranił, ponieważ mu za blisko stał mówiąc do nich, że koni swoich nie chce odstąpić, by go też zabić mieli.
To wiedząc z lasa chłopi, którzy tam popiół palili ze starostwa osieckiego, przybiegło ich zaraz sześciu ze siekierami. Jako to majster na imieniu Wojciech z pięciu czeladnikami, którym się on złoczyńca o konie swoje skarżył, że mu je odbierają. Przypadłszy tędy owi popielnicy zaraz jednego towarzysza zabili, a drugi na koniu siedząc bronił się im, lecz nie mógł się nigdzie rejterować, gdyż go do koła obskoczyli, gdzie jeden z tyłu przypadł dał mu obuchem w głowę, że zaraz z konia spadł a odszedłszy ich, poszli do lasu nazad. A, że jeszcze jeden żył, prosił Macieja Gerosia aby go dobił. Bój się Boga, mówił do niego dobij mnie, dobij mnie, niech się i więcej nie męczę, który też nie leniwszy się onego dobił. Co widziawszy cieśla z Rynkówki z innymi ludźmi stamtąd, poszedł do onych trupów, a pozbierawszy, co mieli i zewlekłszy z szat, zawlekli je pod las i zagrzebli nie głęboko w ziemię?
Kompania widząc, że i onych dwóch towarzyszów nie słychać, że się nie wracają, posłał imć pan porucznik kilku, a żeby się dowiedzieli, a gdzie to się zostają. Który pojechawszy do dworu w Rynkówce pytali się o nich, lecz wszyscy ze wsi zapierali się mówiąc, że tam nie postali, ani też na oczy nie widzieli. Aż na drugi dzień 20 koni do tejże wsi komenderowanych, dowiedzieli się o zabiciu swoich towarzyszów, gdzie zaraz żonę tegoż Gerosza z innymi ludźmi złapawszy wzięli ze sobą, której wżaliwszy się inkwizytor mąż, przyszedł za nią. Na którego sąsiedzi jego potwierdzając powiadali, że był przy tym. Która to inkwizycja instancją jegomości pana Konstantina Marżenko porucznika konotowana i dla lepszej pewności tego, do ksiąg miejskich zapisana zeznając w obecnym sądzie.
Sędzia Jerzy Güldmann
♣
♣