40 bezrobotnych z Przechowa wyprawiło się do lasu 1937 roku. Poniższy tekst zawarty w Dzienniku Bydgoskim z 7 lutego 1937 roku. Oczywistym jest tutaj przekłamanie jakoby las był „terespolski” , był to bór konopacki. Ówczesnym właścicielem majątku był Franz Gordon i do niego należał również i wymieniony bór.
Około 40 bezrobotnych wyprawiło się do lasu po drzewo
O wydatniejszą pomoc bezrobotnym ze strony władz centralnych.
Rzecz działa się we wsi Przechowo pod Świeciem w tych dniach, kiedy termometr wykazywał stale około 20 stopni zimna. Gromada bezrobotnych z tej wsi, nie mając opału, ani nie mogąc go dostać z „Pomocy Zimowej”, na widok marznących drogich sobie osób, swych rodzin, wybrała się w sile około 40 osób, do najbliższego lasu w Terespolu, będącego własnością właściciela majątku p. Gordona w Konopacie, Uzbrojeni w siekiery i topory poszli do lasu, by kraść drzewo na opał. Kiedy tak grasowali w lesie, zjawił się gajowy i nawoływał ich, by zaprzestali tej rabunkowej gospodarki, lecz kiedy to nie pomogło, oddał strzał na postrach, z którego dwa śruty trafiły jednego z bezrobotnych w nogę, choć nie niebezpiecznie. Skutek tego był taki, że wszyscy ilu ich tam było z siekierami usiłowali napaść na gajowego, gajowy, widząc grożące mu niebezpieczeństwo, czym prędzej szukał ocalenia w ucieczce.
Na marginesie tego zajścia należy dodać, że kradzieże leśne tak w lesie terespolskim, jak i innych w sąsiedniej okolicy są na porządku dziennym. Nie kończy się na kradzieżach, bo bezrobotni okupują też pociągi węglowe na linii Bydgoszcz-Gdynia i to między stacjami Terespol Pomorski – Laskowice, opodal przystanku towarowego Bedlenki, gdzie wskakują na wagony z węglem wolno idących pociągów i zrzucają, ile się da węgla, który następnie zbierają i ładują na rowery. Na kradzieże te przychodzą bezrobotni całymi gromadami, np. jednego z ostatnich wieczorów podczas obławy znalazła policja kilkanaście worków wypełnionych węglem i porzuconych w ucieczce przez węglokradów; w tym jednym tylko wypadku było około 18 centnarów węgla. Władze policyjne jak i kolejowe a wreszcie leśne czynią, co mogą, w walce z szerzącym się złem, lecz nie są one w stanie podołać wszystkiemu. Wszystkie powyżej przytoczone fakty świadczą najwymowniej o położeniu mas bezrobotnych tak w mieście jak i po wsiach, o skrajnej nędzy, pchającej ich do kradzieży. Nie wystarczy pomoc zimowa ze strony lokalnych czy też powiatowych komitetów pomocy bezrobotnym, gdzie jest to pomoc niewystarczająca, by bezrobotny z rodziną mógł w ogóle wegetować. Powinny przyjść z wydatniejszą pomocą centralne czynniki albo dać bezrobotnym pracy, co byłoby najlepszym rozwiązaniem wszelkich kwestii bezrobocia, albo dać im takie wsparcie, że będą mogli żyć i nędza nie będzie ich zmuszała do kradzieży.